5 lutego 2013

Zdobycze stycznia


Cześć!
Przyszedł czas na zdobycze stycznia. Udało mi się uzupełnić moją prowizoryczną toaletkę o kilka ciekawych rzeczy, które Wam właśnie pokażę. Nie kupiłam zbyt wiele, co mnie cieszy. Mam bowiem bardzo dużo kosmetyków, które muszę zużyć i myślę, że kupowanie następnych mija się nieco z celem. Aaaale. Coś kupić musiałam :> Bo jakże by inaczej :P Są tu także rzeczy z wymianek wizażowych i kilka produktów, które dostałam od bliskich.

Na pierwszy ogień idą produkty do włosów. 
Syoss Beauty elixir. Już się lubimy i wiem, że to nie moje ostatnie opakowanie tego produktu. Działa podobnie do mojego ulubionego Balsamu do włosów z Joanny. Moje włosy składają mu pokłon ;)
Marion Mgiełka termoochronna - musiałam zdobyć na szybko coś, co zastąpi mi balsam z L'oreala. Przyzwyczajona do konsystencji i cudownego zapachu tamtego, jestem nieco rozczarowana, ale na razie mi wystarczy.

Z wyprzedaży kosmetycznej na jednym z blogów mam rozświetlacz Mac cream colour base z kolorze pearl. Ciągle próbuję się do tego kosmetyku przekonać, czuję, że przed nami długa droga :P
Udało mi się też zdobyć cudowny topper marki Essence z kolekcji Twins w odcieniu Julia. To holograficzny, bosko mieniący się lakier, który od razu przypadł mi do gustu.
Poza tym wychwalany puder prasowany Synergen, który także był dobrym wyborem oraz żel punktowy Iwostin Purritin. Tu akurat mam mieszane uczucia.

Moja miłość do Sleeka nie ustaje, stąd kolejna paletka. Tym razem Chaos. Dziwią mnie niemal identyczne dwie zielenie w dolnym rzędzie, ale cóż. 
Obok niej grzecznie leży zestaw Catrice z serii Big city w wersji o nazwie Berlin. Bardzo lubię cienie tej firmy, dlatego skusiłam się na tę paletkę. Ona spowodowała u mnie szaleństwo na kolejne zestaw z tejże kolekcji, ale próbuje to uczucie w sobie zniwelować :P

Jedna cudowna osóbka do wymiany dorzuciła mi to wszystko, co widać na poniższym zdjęciu.
Dużo tego. Jakże jestem szczęśliwa z tego co tu się znalazło!
Po pierwsze próbka Carmexu wiśniowego - nigdy nie miałam do czynienia z żadnym produktem tej firmy, ale teraz wiem, że chyba zatracę się w niej zupełnie. 
Pojawiło się tu także coś, czym jestem ZACHWYCONA (a jeśli chodzi o kosmetyki rzadko miewam takie odczucia). Chodzi mi o krem Yves Rocher (Kuracja rewitalizująca 24h). Jejuńciu! Jaki ten krem jest świetny. Już wiem, że go kupię i znalazłam już go w aktualnym katalogu w całkiem przyjemnej (jak na YR) cenie. To duża próbka - 15 ml, używam jej już jakiś czas i nie widzę ŻADNYCH wad tego produktu.
Bardzo spodobało mi się też arbuzowe mydło z Oriflame i Maseczka Mleko i Miód z Rival de Loop.

 Paznokcie! Tutaj jestem bardzo zadowolona, bo  znalazłam naprawdę perełki.
Wibo Trend edition futura nr 4, czyli różnokolorowy brokat na bezbarwnej bazie. To co Misie lubią najbardziej :>
Kolejny topper Revlon w kolorze Facets of Fuchsia. I tutaj zaskoczenie - po pierwszej warstwie wyglądał fatalnie, bo jego bazą jest czarny lakier. Ale pokrycie paznokci nim dwukrotnie to dopiero coś! Efekt fenomenalny. Po prostu śliczny.
Trzeci jest przedstawiciel marki Colour Alike o numerze 450 - bananowy żółty - tego szukałam :)

 Ujawniła się także moja miłość do błyszczyków Bell. Co jak co, ale błyszczyki to ta firma ma świetne. 
mamy tu trzy, nie będę podawać numerów kolorów, bo nie ma to najmniejszego sensu, gdyż dostępne są jedynie sezonowo w Biedronce, w standardowych drogeryjnych szafach ich nie ma.
Ale. Ale. Ale. Ostatnio przyglądają się szafie Bell odkryłam, że te produkty są prawdopodobnie inaczej nazwane. Z tego co zauważyłam z drogeriach można je dostać pod nazwą Glam Wear.
Jest tu także coś, czego zdobycie na wizażu mnie zdziwiło. Szminka Mac w kolorze Ravishing i wykończeniu cremesheen. Łał. Tak myślałam dopóki jej nie użyłam. Tymczasem pomadka wypada bardzo przeciętnie. Powiedziałabym nawet mniej niż przeciętnie. Cieszę się jednak, że mogłam jej spróbować.

 Dalej jest miszmasz. 
Regenerujący krem do rzęs L'biotici, który staram się używać regularnie, ale systematyczność nie jest moją najlepszą stroną. 
Odsypka pudru bambusowego od mojej kochanej M. 
Koktajlowa maseczka S.O.S. Perfecty.
Próbka podkłady Max factor Face finity 3 w 1.
I sowa. Pan Sowa. :)

Kolejne zdjęcie to wymianka z Szuszu :) 
Primarkowa paletka. Urocza kasetka z lusterkiem, świetnie się prezentuje. Cienie też są fajne. Mają świetną pigmentację, zwłaszcza perły.
Obok znany i lubiany Spray solny do włosów marki Toni&Guy. To akurat poczeka do lata ;)

 I dochodzimy do ostatniej odsłony styczniowych nowości - książek!
Moja mama, dbając o moją edukację, zamówiła mi w Weltbildzie Antologię poezji polskiej (mówiłam już, że kocham poezję?). 
Gratis można było wybrać jedną z trzech książek, zdecydowałam się na Amberville. Opis brzmi psychodelicznie, ale ta pozycja musi poczekać na to, aż skończę trzy książki,
w których utonęłam. 
Trzecia książka to Malujemy i zdobimy paznokcie. Taki tam podstawowy podręcznik. Miałam nadzieję na więcej opisów technik zdobienia paznokci. Cóż, trzeba się zadowolić tym, co jest.

Koniec! Ufff. Znów z przerażeniem stwierdzam, że jest tego masakryczna ilość. Co prawda chciałam jeszcze uzbroić się z kilka produktów z wyprzedaży Essence, ale moje Hebe jest zacofane i nie ma tej promocji -.- 

A Wam co się udało upolować w styczniu? Chcecie poczytać o którejś z powyższych rzeczy? A może chcecie podzielić się swoją opinią na temat tych produktów? Piszcie, lubię czytać o Waszych odczuciach :)


Miłego dnia!

5 komentarzy:

  1. Myślę o tym rozświetlaczu MAC - jedne go kochają, drugie się z nim docierają ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. same cudowności :)
    Syoss i Marion mnie zainteresowali ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam tą samą mgiełkę termoochronną, ale szczerze powiem, że nie zauważyłam jakiejś różnicy we włosach ;) Nie wiem, czy to pic na wodę, ale nie kupiłam drugi raz :D

    Pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz to dla mnie ogromna radość, na każdy odpisuję i staram się odwiedzić jego autora, jeśli również prowadzi bloga.

Nie wstydź się, napisz coś ;)